wtorek, 31 grudnia 2013

*Mezalians czwarty*

  Angelika całkowicie się we wszystkim pogubiła. Nie wiedziała kto to Łukasz, nie miała bladego pojęcia co to za mężczyzna przywiózł ją do szpitala, ani jaki on ma związek z dwoma blondynami. Wszystko było dla niej zagadką, którą musiała rozwiązać.
  Dziewczyna zdecydowanym ruchem klepnęła nieznajomego w bark.
- Słucham cię? - zapytał skupiając na niej wzrok
- Wszystko pięknie, ładnie, a ja nawet nie wiem jak nazywa się mój wybawiciel.. - stwierdziła ściszając głos
- Ale ze mnie gapa! Nie przedstawiłem się! - zaczął - Jurgen. Nazywam się Jurgen. To jest Marco, a to Kuba.
- Angelika. Miło mi panów poznać. - zaczerwieniła się
- Jakich tam panów! Mówmy sobie po imieniu. Oczywiście, jeżeli nie będzie miała pani nic przeciwko. - Kuba rozluźnił napiętą sytuację dodając dziewczynie odwagi
- Ależ skąd! Możemy mówić i to spokojnie. - serdeczny uśmiech ozdobił jej twarz
- Angeliko, chodźmy do doktora Krauz'a. Pewnie już na nas, a właściwie to na ciebie czeka. - rzekł poważnie
  Dziewczyna ruszyła za Jurgenem. Nim się obejrzała, znalazła się pod salą... Mężczyzna zapukał do drzwi po czym otworzył je i razen z dziewczyną wszedł do środka.
- Co państwa do mnie sprowadza? - spytał entuzjastycznie starszy mężczyzna
  Angelika usiadła na krześle. Nerwowo potarła ręce by po chwili podać właściwy powód..
- Bo.. Ja.. Ja zostałam.. Zg.. - ciężko westchnęła - Zostałam zgwałcona...
  Na twarzy Kloppa wymalowało się zdziwienie. Teraz wiedział, że musi pomóc tej dziewczynie.
- Jeśli chcesz.. To.. Mogę wyjść.. - wydukał niepewnie
- Tak. Tak będzie najlepiej.. - rzekła smutno
- Będę czekał na korytarzu. - rzucił zamykając za sobą drzwi
  Angelika nieśmiało spojrzała na doktora.
- Kiedy to się stało? - zapytał przystawiając długopis do kartki
- Wczoraj w nocy.. - odpowiedziała zniżając głowę
- No dobrze. W takim razie zapraszam panią na badania. - oznajmił wstając z krzesła
  Doktor Krauz nie chciał zadawać zbędnych pytań, gdyż wiedział, że dziewczyna bardzo to przeżywa. Angelika była mu za to wdzięczna i posłusznie podążyła za lekarzem.

            ~.~

Kiedy to Angela poddawana była wielu badaniom na drugim końcu szpitala z głębokiego snu wybudził się Łukasz. Wpierw był on oszołomiony, nie wiedział co się wokół niego działo, lecz chwilę później ocknął się i stwierdził fakty. Szpital. Tylko tam mógł się znajdować.
- Co mi jest..? - spytał zachrypłym głosem
- Niech pan na razie odpoczywa, później wszystko panu wyjaśnimy. - uciął krótko medyk
- Kuba.. Czy on tu.. - zaczął
- Tak. Pan Błaszczykowski, razem z panem Reusem cały czas siedzą na korytarzu. - przerwał mu
- Mógłby pan ich..
- Zawołam, zawołam, ale tylko na chwilę. - otworzył drzwi - Proszę. - wskazał ręką wnętrze sali - Pan Piszczek chce panów widzieć.
  Kuba poderwał się z krzesła jak oparzony. Spojrzał na przyjaciela. Łukasz ledwo kontaktował ze światem. Jego oczy wpatrzone były w jeden punkt - zamknięte drzwi.
- Piszczu.. Boże, jak ja się cieszę, że nas nie opuściłeś... - szeroki uśmiech pojawił się na twarzy pomocnika
- Ja też.. Ale mam rok.. Rok na.. - zaczął - Naprawienie swoich błędów..
- O czym ty mówisz? - zdziwił się Marco
- Rok.. Tylko rok.. Tak mało czasu.. - mamrotał piłkarz
  Kuba usiadł na krześle i modlił się w duchu, żeby  przyjaciel nie postradał zmysłów...

                                                     (15 komentarzy i kolejny rozdział)

Wiem, jak na razie wieje nudą, ale kolejny mezalians może was trochę zdziwić :D

poniedziałek, 23 grudnia 2013

*Mezalians trzeci*

  - Może podwieźć panią do miasta? - zaproponował mężczyzna, otwierając drzwi przed przerażoną Angeliką
Dziewczyna odskoczyła od auta, niczym rażona piorunem. Przed oczami znów stanął jej nocny koszmar. Zdecydowanym ruchem zatrzasnęła  wejście do pojazdu. Mężczyzna szybko opuścił wnętrze swojej maszyny. Angela chciała uciec, lecz nie miała na to siły. Poczuła jego rękę na swoim ramieniu. Gwałtownie się odwróciła.
- Proszę pani.. Stało się coś? - słyszała jakby przez mgłę - Słyszy mnie pani?
  Lekko skinęła głową. Wpatrywała się w twarz nieznajomego. Po chwili uświadomiła sobie, że to nie był ten sam człowiek. On nie zrobił jej krzywdy. Tamten był o wiele wyższy i miał inny zarys twarzy. Odetchnęła z ulgą.
- Szpital... - wydukała cicho
- Zawieźć panią do szpitala? - podchwycił temat
- Tak.. - odparła opuszczając głowę
  Mężczyzna otworzył jej drzwi do auta. Angela niepewnie, z masą obaw zajęła miejsce obok kierowcy. Drogę do placówki medycznej przebyli w ciszy. Nieznajomy chciał podjąć temat lecz każda jego próba kończyła się pojedynczym słowem wypowiedzianym przez Angelę, lub niechlujnym wzruszeniem ramionami. Po 30 minutach jazdy dotarli do celu. Obydwoje opuścili pojazd i przekroczyli szpitalne mury.
- Chodźmy do recepcji, tam powiedzą co i jak. - uśmiechnął się nieznacznie
- Dobrze.. - odwzajemniła gest
  Młoda pielęgniarka skierowała dziewczynę do doktora Krauz'a. Ciemnooki brunet złapał Angelikę pod rękę prowadząc przez rozległy korytarz. nagle stanął jak wryty kierując swój wzrok w stronę dwóch rozprawiających w najlepsze mężczyzn.
- Lukasz... - szepnął ledwo słyszalnie po czym podbiegł do wysokich blondynów
- Panie doktorze! Co się dzieje?! - Kuba dobijał się do drzwi sali z nadzieją, że ktoś wytłumaczy mu tą całą sytuację.
  Łukasz leżał nieruchomo podpięty do przeróżnych urządzeń. jego ciało okalały miliony kabelków. Respirator piszczał przeraźliwie, a po ekranie przesuwała się pozioma kreska. Trzydzieści uciśnięć, dwa wdechy. Jego serce wciąż nie biło.
- Siostro, defiblyrator!
  Przez ciało piłkarza przepływały kolejne impulsy elektryczne. Jeden, drugi, trzeci, dziesiąty.. Rozpaczliwa walka o życie nie przynosiła skutku...
~.~
- Gdzie.. Gdzie ja jestem? 
  Łukasz stał pośrodku gęstej mgły kompletnie zdezorientowany. Nie wiedział jak się tu znalazł. Ostatnia chwila, którą pamiętał, był moment faulu. Potem niespodziewanie pojawił się tu. Nie odczuwał bólu związanego z upadkiem, nie czuł też jesiennego chłodu. Czuł się nad wyraz dobrze.
- Łukaszu...
  Gdzieś w oddali rozbrzmiał tubalny, ale przyjemny głos. Piłkarz obrócił się i ujrzał postać. Postać, która była tak wspaniała, majestatyczna i piękna, że zaparła mu dech w piersiach. Jego rozum nie był w stanie pojąć tego co widziały oczy. Nigdy nie wierzył, że taka postać istnieje, ale teraz nie miał co do tego żadnych wątpliwości.
- Czy.. Czy ja.. Umarłem? - głos Łukasza był ledwo słyszalny
- Jeszcze nie. Na to jest jeszcze za wcześnie. Chciałem z tobą porozmawiać. Ostatnio popełniłeś dużo złego. Skrzywdziłeś bliskich. Za to musi cię spotkać odpowiednia kara. Chyba wiesz co mam na myśli?
  Łukasz z początku nic nie rozumiał, ale nagle zaświtało mu w głowie.
- Kuba..
  Postać zaśmiała się, wprawiając piłkarza w zakłopotanie.
- Przeceniasz moje możliwości Łukaszu! Chodziło mi bardziej o pokutę.
- Pokutę? 
- Tak. Twoim zadaniem jest naprawianie całego zła.. Twoja rodzina, przyjaciele i kompletnie obcy ludzie doświadczyli przykrości z twojej strony. Musisz teraz odpokutować.
  Łukasz wciąż nie ruszał się z miejsca. Stał zasłuchany i zamyślony.
- Daje ci szansę. Idź i napraw to, co zepsułeś. Masz rok.
- A jeśli mi się nie uda? - zapytał Łukasz
  Postać uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Wtedy znów się spotkamy...
~.~
- Mamy go! Szybko na blok!
  Lekarze wywieźli nieprzytomnego Łukasz z sali. Kuba, Marco i Jurgen pobiegli za nimi. 
- Panie doktorze, co teraz!? - pytał Kuba
- Pański przyjaciel potrzebuje transfuzji krwi. nie możemy czekać. - medyk odwrócił się na pięcie i pobiegł do zespołu
  Angelika przyglądała się całej sytuacji z boku. Marco zdążył tylko raz spojrzeć na Łukasza. Nie wiedział, czy to ze zmęczenia, ale zauważył na twarzy Piszczka lekki uśmiech.
- Będzie dobrze, stary... - szepnął, opadając na krzesło...

Rozdział pojawił się szybciej niż planowałam, no ale cóż, święta robią swoje :) Co według was stanie się w kolejnym rozdziale? :)

15 komentarzy o kolejny rozdział :)

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę wam z całego serca zdrowia, gdyż one jest najważniejsze. Szczęścia, bo to ono nas napędza. I spełnienia marzeń, ponieważ każdy z nas marzy i zasługuje na na by choć jedno z marzeń się spełniło, a więc krótko, zwięźle i na temat:

WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!

środa, 18 grudnia 2013

*Mezalians drugi*

- Panie doktorze, czy on z tego wyjdzie? - Kuba zapytał pełen nadziei
- Niestety nie mam dla panów zbyt dobrych wieści. Pan Piszczek doznał pęknięcia miednicy. Jest to bardzo bolesny uraz, dlatego poddaliśmy go śpiączce farmakologicznej. Niestety to nie wszystko.. 4 złamane żebra, stłuczona noga, złamanie kości udowej oraz obrażenia wewnętrzne. Krótko mówiąc, ta doba zadecyduje o życiu pańskiego przyjaciela. Proszę być dobrej myśli. - doktor pokrzepiająco poklepał Kubę po ramieniu i odszedł
- Dlaczego akurat jego to spotkało..? Jeżeli on.. On.. - dukał Marco
- Nie, on nie umrze.. Znam go. Będzie walczył do upadłego. Nie podda się, nie może się poddać.. - głośno westchnął Kuba
- Zadzwonię do trenera.. Powinien o tym wiedzieć.
  Młody Niemiec wyciągnął telefon i wybrał numer Jurgena. Klopp bardzo przejął się tą wiadomością. Oznajmił mu, że zaraz zjawi się w szpitalu.
  Chłopak spojrzał się na przyjaciela. Dobrze wiedział, że ta sytuacja nie jest dla niego łatwa. Miał nadzieje, że Łukasz da radę i z tego wyjdzie. Czas mijał nieubłaganie, nadszedł ranek. Dwaj piłkarze nadal trzymali się na nogach. Ujrzeli lekarza wchodzącego do sali, w której leżał Polski obrońca. Po krótkiej chwili usłyszeli donośne wołanie..
- Pani Alino! Szybko! Dwie dawki adrenaliny!
  Chłopaki ze strachem w oczach spojrzeli po sobie, po czym czym prędzej podbiegli do drzwi.
- Walcz Piszczu! Walcz! - krzyczał Kuba
- Proszę się uspokoić... - nalegała pielęgniarka, ale na marne
- Nie możesz nas opuścić! Nie teraz.. - obydwaj osunęli się po ścianie
  Piłkarze z mieszanymi uczuciami obserwowali całą sytuację. Nagle po sali rozległ się przeciągły dźwięk...

~.~

  Obudziła się. Doskwierał jej silny ból, ból, który ogarniał całe ciało. Wszystko wokół niej wirowało... Mocne kłucie w podbrzuszu utrudniało podniesienie z twardego i zimnego podłoża. Dziewczyna była jednak bardzo zdeterminowana. Lekko uniosła głowę. To w zupełności wystarczyło by choć trochę poznać, a może nawet rozpoznać miejsce, w którym obecnie przebywała.
  Drzewa, dużo drzew. Jeden wniosek - las. Chwila namysłu, zebranie sił, postawienie się do pionu. Cel poszukiwań - jakakolwiek dróżka. Angelika uczęszczała do szkoły leśnej więc z wyjściem, z lasu nie miałaby żadnego problemu... Gdyby nie jeden szczegół, a mianowicie, obolałe ciało...
  Z minuty na minutę coraz bardziej oddalała się od miejsca swej pobudki. Po długotrwałych poszukiwaniach jej oczom ukazała się asfaltowa droga. Poczęła biec. Odetchnęła z ulgą kiedy usłyszała zbliżający się samochód. Stanęła na poboczu i czekała, czekała na to, aż tajemniczy kierowca zatrzyma swoją maszynę.      Czarny Opel Astra był coraz bliżej. Zaczęła nerwowo machać rękami. Auto gwałtownie stanęło. Przyciemniona szyba powolnie zjechała w dół. Oczom Angeliki ukazał się ciemnooki brunet z gęstym zarostem..
  Ta twarz, te oczy, wszystko było dla niej znajome. Przypomniał jej się poprzedni wieczór. Cholerne zrządzenie losu znów postawiło przeklętego mężczyznę na jej drodze...


Co według was stanie się dalej? :) 

wtorek, 10 grudnia 2013

*Mezalians pierwszy*

  Spokój i opanowanie? To dwa słowa, których definicji nie znała. Ona, blondwłosa dziewczyna z licznymi rysami na nadgarstku. Kaleczenie się było dla Angeliki ucieczką od nieprzyjemnych, a wręcz makabrycznych wspomnień. Gdy po jej ręku ciekła czerwona ciecz, czuła ulgę. Nie zdawała sobie jednak sprawy z tego, że kiedyś, może się to dla niej źle skończyć.
  Impreza, alkohol, powolne tracenie trzeźwości umysłu... Opuszczenie lokalu, przechadzka po pustym parku. Czy całkowicie pustym? Otóż nie. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna szukający przygód i kobieta, która ledwo co słaniała się na nogach. Trudno byłoby takiej okazji nie wykorzystać. Przyspieszył kroku, jego ciężkie stąpanie po ziemi i dyszenie złowrogo roznosiły się w powietrzu. Złapał ją, by po chwili brutalnie wykorzystać. Mimo złego stanu dziewczyna próbowała się wyrwać, lecz jej starania nie przyniosły żadnego efektu. Zgwałcił i porzucił, porzucił tam, gdzie nikt nie miał prawa jej znaleźć...

~.~

  Jeden mecz, jeden faul, a zarazem tyle bólu... Służby medyczne, karetka, szpital, wszystko działo się szybko, można by rzec, że za szybko. W głowie każdego kibica z Dortmundu panował chaos. Sędzia wstrzymał mecz. Piłkarze bez najmniejszego zastanowienia wybiegli ze stadionu, zajęli miejsca w klubowym autokarze i ruszyli do najbliższego szpitala. Nikt nie wiedział co będzie dalej, co stanie się z najlepszym polskim obrońcą.. 
 22 chłopaków z trenerem na czele zawitało w recepcji. Popularny Kloppo z wielkim zdenerwowaniem rozmawiał z pielęgniarką.
- 26! 26! - wykrzyczał mocno gestykulując
  Wszyscy jakby zahipnotyzowani udali się pod wskazaną salę, salę operacyjną... Lekarze co rusz z niej wychodzili i wchodzili, lecz żaden z nich nie chciał objaśnić w jakim stanie jest Łukasz. 
  Kwadrans, pół godziny, godzina pierwsza, druga, trzecia i ciągle ten stan. Stan niewiedzy i strachu. Nagle, wszyscy wstrzymali oddech.. Jedna chwila dzieliła ich od poznania prawdy. Tego dnia, jednak los nie był dla nich przychylny. W sali zaczęła się krzątanina. Chirurg bez słowa wyjaśnienia z powrotem wbiegł do sali. Rozczarowanie i strach.. Tylko to w tej chwili czuli. Wszyscy mieli nadzieję i wierzyli w to, że chłopak wyjdzie z tego cało.
- Nie ma sensu żebyśmy siedzieli tu w komplecie.. Kuba, Marco, wy zostańcie. Jakby coś się działo.. Znacie mój numer. - powiedział jak nigdy poważny trener
  Piłkarze ze spuszczonymi głowami udali się w stronę wyjścia, a Błaszczykowski i Reus bezsilnie opadli na szpitalne krzesełka. Obydwaj bili się ze swoimi myślami. Nie były one jednak zbyt kolorowe. Dobrze wiedzieli, że po takim zderzeniu może dojść do naprawdę poważnych obrażeń. 
  W końcu na korytarz wyszedł lekarz. Kuba zerwał się z krzesła, by tylko dowiedzieć się co dzieje się z jego przyjacielem.
- Panie doktorze, czy on z tego wyjdzie? - zapytał pełen nadziei
- Niestety nie mam dla panów zbyt dobrych wieści...



I mamy jedyneczkę :) Co waszym zdaniem wydarzy się dalej?

wtorek, 19 listopada 2013

*Prolog*

Dwa zupełnie inne światy,

dwa różne charaktery,

dwie osoby niewiedzące o swoim istnieniu.

On, perfekcjonista, który wie czego chce.

Ona, samotna, zagubiona w swoim życiu.

Angelika i Łukasz,

Łukasz i Angelika.

Jej grozi niebezpieczeństwo,

jemu przedwczesne zakończenie kariery...

Czy uda im się wybrnąć z niechcianych i

niekomfortowych sytuacji?

Zrobią to w pojedynkę,

ktoś im pomoże,

tudzież ich drogi się połączą?

Tego, dowiecie się czytając

tę całkowicie fikcyjną opowieść....

Kochane, przepraszam was... Pomysł na opowieść o Marco i Mitchellu totalnie wygasł i wiem, że nie powróci :( Ale za to wiem, że już teraz was nie zawiodę i tego bloga, będę prowadziła na pewno. Mam już na niego pomysł :) teraz muszę to tylko przelać z głowy - tutaj :D 
Czekam na komentarze, nawet te złe, gdyż z nich mogę wyciągać przydatne wnioski :)